Abstrakt
Najtrudniej o umiarkowanie - nawet na sali rozpraw czy w uniwersyteckiej auli, żeby o życiu politycznym nie wspominać. Powszechnie dziś znana, a przyjmowana w czasach Reformacji formuła cuius regio eius religio tylko pozornie wyraża umiar w układaniu relacji wyznaniowych. W jej klasycznym rozumieniu, w ramach danej regio nie ma przecież miejsca na umiarkowanie wobec poddanych, którzy byliby innego wyznania niż władca. Jemu formuła mogła jeszcze wydawać się satysfakcjonująca. W dobie Oświecenia - w czasach kolejnej wielkiej reformy w sposobie myślenia o rzeczywistości społecznej - poddani stawali się obywatelami i coraz wyraźniej zaczął rysować się pogląd, że umiarkowanie i szacunek wobec człowieka zapewni dopiero uwolnienie od religii. Oba pomysły: zarówno przymus religijny na danym terytorium w postaci państwowego wyznania, jak i eliminacja z życia społecznego religii jako zagrożenia dla ludzkiej wolności, są zbyt skrajne, gdyż nie zostawiają miejsca na wolność religijną. Ta zaś wydaje się stanowić konieczny postulat, podyktowany obserwacją dość oczywistego fenomenu, że człowiek jest bytem religijnym. Trudno przekonująco mówić o okazywaniu mu szacunku, gdy się pomija ten wymiar człowieczeństwa. Abstrahowanie od sfery religijnej wydaje się zwyczajnie nieracjonalne, skoro wierny i obywatel to ta sama osoba - podmiot zarówno religijnego, jak i politycznego przymierza. Jako humaniści i prawnicy chętnie powtarzamy za Hermogenianem: Hominum causa omne ius constitutum sit. Może więc umiarkowanie, nawet jeśli nie pozwoli rozwiązać wszystkich problemów w stosunkach między organizacją polityczną a wspólnotami religijnymi, ułatwi przynajmniej układanie wzajemnych relacji przy podstawowym założeniu szacunku wobec człowieka skoro o niego - jak wszyscy deklarują - chodzi.
Finansowanie
Digitalizacja sfinansowana przez Ministra Edukacji i Nauki w ramach umowy nr BIBL/SP/0002/2023/1.
Licencja
Copyright
© 2007 Wydział Prawa i Administracji UAM w Poznaniu OPEN ACCESS